O kremie do twarzy Vichy Idealia pisałam Wam tutaj. I nadal jestem z niego niesamowicie zadowolona. Dzisiaj w związku z tym chciałam Wam pokazać moje kolejne odkrycie. Podkład do twarzy Vichy Idealia Teint. Tylko ten w tubce, nie w opakowaniu z atomizerem. Nie wiem jakim cudem, ale podkłady się różnią. Tamten jest bardziej leisty i się ściera. Ten jest, no cóż, zgodny z nazwą.
Do mojej, jasnej skóry, dobrałam odcień sand. Tak, w sumie też się zdziwiłam, ale pasuje idealnie. Opakowanie jest ładne i estetyczne. Niestety trochę mniej wygodne niż atomizer. Podkład się minimalnie wylewa do zakrętki, jednak czyszcząc go przy każdym użyciu można temu zapobiec. Szczególnie, że sam podkład jest genialny. Ma cudną konsystencję - nie jest zbyt gęsty i nie jest zbyt lejący. Nie waży się, nie wchodzi w zagłębienia, nie zatyka porów, nie ściera się. To co dla mnie ważne - nie pachnie. Doskonale wyrównuje skórę, ukrywa niedoskonałości i delikatnie matuje. Jest niemalże niewidoczny, czyli - IDEALNY! Tak, według mnie podkład ma być niewidoczny. Ma tak zakrywać niedoskonałości, żeby się nie rzucać w oczy. Zresztą czy wiecie, że przy zdrowej skórze makijażyści zalecają, żeby podkład stosować strefami? Dobrze dobrany produkt nie powinien się rzucać przy tym w oczy. Nie powinnyśmy używać go jak kremu i nakładać na całą twarz. w końcu nie cała twarz zazwyczaj wymaga ujednolicenia.
Podkład nie jest tez bardzo drogi. Przyznam się, że swój używam już ze 3 miesiące i mam jeszcze ponad pół opakowania. Jest więc bardzo wydajny. Szczególnie, że już cienka warstwa kosmetyku działa cuda. Koniecznie dajcie znać czy testowałyście ten produkt. Mam nadzieję, że jesteście zachwycone tak samo jak ja. Przyznam się, że kupiłam już trzy buteleczki z obawy przed wycofaniem go z rynku. Niestety mam tak, że co jakiś kosmetyk bardzo mi podpasuje to wycofują go. Masakra.