Postanowiłam specjalnie dla Was zrobić post testujący różne
tusze do rzęs, które zgromadziłam w swojej kosmetyczce. Okazało się, że jestem
totalną wariatką i mam mnóstwo tuszy do rzęs. A dodatkowo jestem niesamowicie
wymagająca w tej kwestii. Wszystkie tusze albo niewystarczająco pogrubiają moje
rzęsy, albo je sklejają, albo odbijają mi się na górnej powiece. Dlatego opiszę
wszystkie wady i zalety poniższych tuszy. Podzieliłam je więc na dwie części,
dzisiaj będą te z silikonowymi szczoteczkami, a za kilka dni te, ze zwykłymi
szczoteczkami. Nasz pierwszy bohater to Mega effects Avonu. Kosztuje aż 45
zł, czyli sporo. Wbrew wszelkim opiniom udało mi się nim pomalować i nie
pobrudzić całego oka. Jednak nie jest on moim odkryciem kosmetycznym. Na
youtubie jest kilka filmików instruktażowych jak go używać. Może jak się
wyćwiczę to będę jego fanką numer jeden, jednak na razie mam kiepskie odczucia.
Masakrycznie skleja moje rzęsy. Przez to nie dodaje im objętości. Ciężko jest
też rozprowadzić go po całych rzęsach, ale może to właśnie kwestia wprawy.
Czytelniczki magazynu Allure uznały go jednym z najlepszych tuszy tego roku.
Jest to jedyny argument, żeby dać mu szansę. Jak tylko zmienię o nim zdanie to edytuję
posta, aktualnie nie polecam.
Kolejnym
tuszem jest Rocket Volume Express Maybelline. Koszt to ok. 30 zł, czyli
całkiem spoko. Bardzo dobrze wydłuża rzęsy, odrobinę je pogrubia. Mam jednak
wrażenie, że nakłada za dużo kosmetyku na rzęsy i dlatego się sklejają. Jeżeli
się nad makijażem popracuje to daje bardzo pozytywny efekt. Jednak jeśli zależy
nam na szybkiej stylizacji to warto zaopatrzyć się w inny kosmetyk, albo
postawić jedynie na wydłużenie.
Big&Beautiful Play It Big Astora to moja największa
zagadka. Serio.. Też kosztuje koło 30 zł, więc tak sobie, ale ma niesamowitą
szczoteczkę. Dużą, pokrywającą tuszem wszystkie włoski. Jednak sam produkt dość
rozczarowuje. Niemiłosiernie się osypuje, dodatkowo robi na rzęsach mnóstwo grudek.
Nie wiem, czy może kupiłam stary produkt, czy on po prostu taki jest. Gdyby nie
konsystencja i wady tuszu, to myślę, że produkt byłby bestsellerem w mojej
kosmetyczce. Bo jak spróbowałam włożyć szczoteczkę do innego tuszu to był czad!
Teraz zacznie być zabawnie bo przedstawię Wam dwa, niemal
identyczne produkty! False Lash Effect Max Factor i Big Volume Lash Eveline.
Pierwszą różniącą je rzeczą jest oczywiście cena: Max Factor koło 50 zł,
natomiast Eveline koło 12 zł. Jednak oba są niesamowite. Eveline ma ciut
dłuższe rzęski w szczoteczce, dzięki czemu jest łatwiejsza w obsłudze. Jednak
gdy nauczymy się malować Max Factorem to efekt będzie cudowny. Jedynymi
mankamentami jest to, że tusze się obsypują i trzeba poświęcić makijażowi
trochę czasu, żeby uzyskać „efekt sztucznych rzęs”. Niestety nie podkręcają
rzęs, ale możemy zainwestować wówczas w zalotkę ;).
Jednym z najlepszych opisywanych dzisiaj tuszy jest Growth Mascara Gosha.
Ma niesamowitą szczoteczkę, która pomaluje nawet najmniejsze rzęsy w kącikach.
Wydłużą je, podkręca, pogrubia, pięknie rozczesuje. Kosztuje koło 30-40 złotych
w zależności od promocji. Jednak nie zauważyłam obiecanego efektu wzrostu rzęs,
co mnie irytuje bo nie lubię być oszukiwana. Tak to jest zdecydowanie
fantastyczny tusz, ale może zbyt krótko go używam, żeby moje rzęsy widocznie
się odmieniły.
Kolejnym must have jest Super Shock Avon. Kosztuje 36 zł, czyli w
granicach normy. I również ma cudną, grubą szczoteczkę, idealnie rozczesującą i
pogrubiającą rzęsy. Największym jego plusem jest fakt, że już jednym
pociągnięciem możemy bardzo dobrze pomalować oczy. Uważam, że nie powinno go
zabraknąć w żadnej kosmetyczce.
Moim najnowszym odkryciem jest Eye Brightening Max Factora. 45 zł za tusz
to całkiem sporo, więc spodziewałam się spektakularnych efektów. Niestety po
raz kolejny zawiodłam się. Mam tusz dopasowany do oczu zielonych więc
wybaczyłam mu to, że nie współgrał z moją źrenicą, która jest piwna. Ma bardzo
przyzwoitą szczoteczkę, całkiem fajną konsystencję, rozczesuje rzęsy, nie
zostawia grudek, a więc co jest nie tak? Właśnie sama się nad tym zastanawiam.
Po prostu połączenie tych wszystkich składowych nie daje takiego efektu jak
powinno. Efekt jest dobry, ale właśnie – tylko dobry..
Ostatnim dzisiejszym bohaterem będzie SuperDrama Avonu. Koszt to 36 zł. I
teraz Was zadziwię bo efekt, jak widać jest ok, ale samo malowanie rzęs mnie po
prostu bolało. Nie wiem, czy moje oczy były już po prostu zmęczone, czy te
skrzydełka szczoteczki po prostu je podrażniły. Tak, skrzydełka, szczoteczka
składa się z blisko ułożonych obok siebie silikonowych kwadratów, przez co, być
może, nie nadaje się do stosowania dla wrażliwych oczu. Avon jest chyba
mistrzem w wymyślaniu coraz to dziwniejszych szczoteczek, jednak ta, jak dla
mnie, była pudłem. Efekt daje fajny: wydłużone, pogrubione rzęsy, ale zostawiam
go na wyjścia awaryjne.
Zapraszam za kilka dni na część drugą poświęconą tuszom ze szczoteczkami z
włosia.
mega! <3 juz wiem ktore chce wyprobowac
OdpowiedzUsuńktóry? :)
UsuńFajne porównanie. Ze wszystkich prezentowanych przez Ciebie tuszy używałam jedynie tego z Maybelline i byłam zadowolona. Mam też tusz z Max Factora, ale ten fioletowy - jestem z niego bardzo zadowolona. Używałaś?
OdpowiedzUsuńużywałam i też byłam bardzo zadowolona. Niestety skończył się już, więc nie mogłam go włączyć do testów.. Ale ten czarny też jest mega, mega spoko!
UsuńBardzo fajny post :) Myślę, że u mnie sprawdziłyby sie wszystkie... Ale co do nowosci z Avonu mamy takie samo zdanie. Bez rewelacji. Słaby produkt ładnie opakowany i tyle.
OdpowiedzUsuńoooo, Szczęściaro! Ja w sumie nadal poszukuję ideału.. bo tego jeszcze nie osiągnęłam.. ale testuję ile mogę w poszukiwaniu doskonałości ;p ;p
Usuńwszystkie na tych zdjęciach wygladają podobnie, ale to chyba kwestia Twoich długich rzęs ;-)
OdpowiedzUsuńwłaśnie jak wstawiałam post to zastanawiałam się czy widać różnicę, ale jak porównałam zdjęcie Gosha i SuperDramy Avonu to stwierdziłam, że widać ;p A rzęsy hmm.. dziękuję, wszystko dzięki odżywce ;) wcześniej nie były fajne..
UsuńMax Factor, Maybelline i Eveline moim zdaniem są bardzo dobre :)
OdpowiedzUsuńa nie wydawało Ci się, że Max Factor i Eveline są niesamowicie podobne? ;)
UsuńIdeałem jest Eyes to Kill Armani i nic nie jest w stanie się z nim równać. Sprawdź z Douglasie w Złotych Tarasach albo w Arkadii (tam na pewno są, nie wszystkie salony prowadzą Armani) ;)
OdpowiedzUsuńZnając moją ciekawość to pewnie sprawdzę, ale generalnie szukam tuszu, który również nie spustoszy mojego portfela ;P a niestety Armani może być sezonowy,a nie do używania non stop :(
UsuńUżywam go codziennie od maja. wciąż jest i nie zapowiada się koniec, chyba, że spróbuje mnie jakoś przykro zaskoczyć. Na ebay można dostać je taniej, ale nie wypowiem się na temat oryginalności, bo nie próbowałam.
UsuńJa niestety raz się przejechałam na tuszu zamawianym w necie na nieznanej stronie - absolutnie nie był orginalny i mnie po prostu na maksa uczulił. I teraz jestem mega ostrożna...
Usuństrawberry.net ma je w ofercie. Trochę taniej niż Douglas ;)
UsuńAle zawsze możesz trafić na promocję w drogerii.
Ogłoszenia Radom
OdpowiedzUsuń