Szukaj na tym blogu

niedziela, 26 października 2014

Egzotyczne liście manuka

Uwielbiam kontrowersyjne kosmetyki, a seria Ziaji "liście manuka" stanowczo taka jest. Ile osób tyle zdań. Postanowiłam więc przetestować ją na własnej skórze. Olejek manuka ma działanie przeciwbólowe, uspakajające i wysoką aktywność przeciwdrobnoustrojową. Co to dla nas znaczy w praktyce? Seria ma się rozprawić z wszelkimi niedoskonałościami skóry oraz ją tonizować i uspokoić.


Na pierwszy ogień idzie żel z peelingiem oczyszczający pory. Hm... to jest stanowczo najsłabszy produkt z serii. Może coś oczyszcza, ale nie wiem co. Z peelingiem również ma niewiele wspólnego, bo te nieliczne maleńkie drobinki i tak niczego dobrego nie zdziałają. Poza tym produkt jest bardzo rzadki. Bardzo. Ja używałam go rano do odświeżenia twarzy po nocy, ale niewiele dał. W sumie można go stosować jako żel pod prysznic, ale też po co, bo nawet ładnie nie pachnie. Więc to klapa na całej linii.



Kolejnym, znacznie lepszym produktem, jest pasta do głębokiego oczyszczania twarzy. Na pastę jest również trochę za rzadka, ale ma konsystencję takiego zwykłego peelingu, więc dla mnie spoko. Faktycznie oczyszcza twarz, daje przyjemnie uczucie odświeżenia skóry. Stosowałam ją rano i wieczorem i spełniała swoją oczyszczającą funkcję doskonale. Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła jakiegoś ale.. Miała działać przeciw zaskórnikom. Uwierzcie mi mam ich mnóstwo na nosie, na czole.. i albo moje zaskórniki są tak odporne, że nic sobie nie robią na widok chemikaliów, albo ta pasta po prostu nie działa na zaskórnik. Jak były - tak są, i chyba nie zamierzają się nigdzie ruszać. Na razie.



Bardzo fajnym produktem jest tonik, odświeża skórę, łagodzi i tonizuje. Mi osobiście nie pasuje forma sprayu, ale można normalnie odkręcać tonik i nalewać na wacik. Stosowany dwa razy dziennie sprawi, że nasza skóra będzie gładka i pełna blasku.


Kolejnym rozczarowaniem jest dla mnie krem mikrozłuszczający. Znaczy się tak skóra jest po nim nawilżona, faktycznie powstaje odrobinę mniej wyprysków (ale nadal powstają!!), jednak krem zupełnie nie złuszcza skóry. Przyszła jesień - idealny czas na walkę z letnimi przebarwieniami i co? I nic. Krem zupełnie nie złuszcza skóry, nie wiem ile jest tam tego kwasu migdałowego, ale zakładam, że nawet nie 1%, bo moja skóra nie zauważyła go wcale. A na 5% krem z kwasem migdałowym z Pharmaceris reagowała bardzo żywo :).



Postanowiłam za to zakończyć bardzo pozytywnym akcentem, czyli reduktorem zmian trądzikowych. Mam wrażenie, że to idealny krem łagodzący. Totalnie redukuje zaczerwienienia skóry i wszelkie jej podrażnienia. I to do tego stopnia, że jak dostałam na całej twarzy uczulenia to całkowicie je zredukował w  minut. Dosłownie pięć. Ma jednak jedną "małą" wadę - jest mały. Po prostu. To maluteńka tubka z superzawartością. Wprawdzie produkt jest bardzo wydajny - posmarowałam nim dwukrotnie całą twarz i jest połowa tubeczki, ale nadal mam wrażenie, że mogłoby go być więcej. Nie bałabym się wówczas, że się za szybko skończy :).



Podsumowując: uważam, że cała seria nie jest totalnie zła. Jest to w miarę dobry stosunek jakości do ceny, jednak poleciłabym Wam jedynie tonik, pastę i krem na zmiany trądzikowe. Na resztę produktów szkoda pieniędzy. Chyba, że nie macie problemów z trądzikiem - wówczas pewnie się sprawdzą. :)




5 komentarzy:

  1. Miałam tonik, krem na noc i pastę. Tonik na mojej skórze pozostawiał nieprzyjemne uczucie dyskomfortu a krem nie robił nic oprócz odwadniania skóry. Pasta za to kojarzy mi się ze wszystkimi produktami typu \3 w 1\ tylko ma bardziej płynną konsystencję. W sumie to zużyłam ją do ciała :P
    Za to z nowej serii Liście zielonej oliwki skusiłam się na dwufazę i jest świetna, na tyle, że prędzej czy później sięgnę po tonik a potem może i coś więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo lubię pastę tonik i reduktor, miałam próbki kremu i tu niestety krem poległ, bo efekt matu był zerowy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam i się z nimi polubiłam ;) choć jakiegoś ogromnego szału na twarzy nie robią :p

    OdpowiedzUsuń
  4. ja pozostałam nieczuła na manukowy szał, chociaż podoba mi się nazwa tej rośliny ;). moje doświadczenie z Ziają podpowiadało mi jednak, że nie mam co liczyć na wielkie zachwyty, a co najwyżej na produkty średniej klasy. na średniaki szkoda mi czasu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety, ale ta seria się u mnie zupełnie nie sprawdziła...

    OdpowiedzUsuń