Testuję bardzo dużo kosmetyków - to jest fakt. Niemal codziennie w moim "zbiorze" pojawia się coś nowego. A jednocześnie posty jakoś przestały się pojawiać. Odkryłam tego powód - najwięcej czasu zajmują mi zdjęcia. Wybaczcie więc, że niektóre zdjęcia będą z internetu, ale tak przynajmniej mam pewność, że W MIARĘ regularnie będą się pojawiać tutaj wpisy.
Przechodząc do meritum, oto mój ulubieniec ostatniego czasu. Bardzo się zdziwiłam, że balsam polskiej firmy, kosztujący 16 złotych jest tak niesamowity. Po pierwsze przepięknie, czekoladowo pachnie. Ma dość gęstą konsystencję, jednak szybko się wchłania nie pozostawiając filmu. Delikatnie, acz widocznie brązuje skórę. Sprawia to, że nie wyglądamy nagle jak po miesiącu na słońcu w Maroku tylko stopniowo się opalamy. Opalenizna jest brązowa, delikatna, nie zaś jak po typowym samoopalaczu - pomarańczowa. Dodatkowo bardzo równomiernie schodzi. Nienawidzę jak samoopalacz łuszczy się płatami, jakbyśmy mieli bielactwo. Ten systematycznie się usuwa i nie zostaje dookoła mieszków włosów. Najbardziej jednak zadziwiające dla mnie było to, że genialnie nawilża moją skórę. Już po tygodniu stosowania staje się ona miękka, jedwabista i gładka. Aż się chce pokazywać nogi w szortach!!
Balsam jest niezbędny w naszej kosmetyczce, ponieważ musimy pamiętać jak szkodliwe jest promieniowanie słoneczne. Proszę Was, stosujcie wysokie filtry i nakładajcie je co kilka godzin. Pomijając już fakt niszczenia skóry, który jest niepodważalny. To pamiętajmy, że opalanie zwiększa ryzyko zachorowalności na czerniaka! Piękną opaleniznę możemy zaś uzyskać coraz lepszymi balsamami brązującymi ;). Nikt już nie będzie miał nam tego za złe.
ciekawy produkt:) jak spotkam to kupię:)
OdpowiedzUsuńBędę bardzo, bardzo namawiać bo sama byłam zdziwiona jego działaniem.. Nie spodziewałam się aż tylu pozytywnych aspektów!
Usuń