Szukaj na tym blogu

środa, 26 lutego 2014

Chanelowe szaleństwo - Rouge Allure

Wiecie już wszyscy, że uwielbiam eksperymentować z kosmetykami, kolorami, fakturami, tak było i tym razem. Gdy tylko zobaczyłam Rouge Allure o kolorze Farouche, to wiedziałam, że muszę ją mieć. Zdjęcia niestety nie oddają koloru, jest ona jednak ciemnobordowa, połączenie burgundu i brązu. Na ustach kolor jest znacznie delikatniejszy, a dodatkowo mieni się mnóstwem malusieńkich złotych drobinek. Osobom, które nie są weterankami ciemnych, mocnych szminek polecałabym dodatkowo użycie konturówki. Ja jednak używam jej solo, nawet delikatnie rozcieram na konturach ust, mam wówczas wrażenie, że jestem rockowa ;p Jest to wyjątkowo łatwe bo szminka ma bardzo kremową konsystencję. Jedyną jej wadą jest długość utrzymywania się na ustach. Nie jest jakaś zachwycająca - klika godzin wygląda idealnie tak, jak ją nałożyłam, z biegiem czasu się wyciera i zjada, pozostaje wówczas delikatna poświata koloru na ustach. Czy jestem zadowolona? Bardzo! Czy kupiłabym ponownie, owszem - odrobina luksusu każdemu się należy, a mając ją w torebce czuje się odrobinę jak Marylin Monroe ;)

szminka marylin monroe

szminka marylin monroe

szminka marylin monroe

szminka marylin monroe

sobota, 22 lutego 2014

Czy ja zwariowałam?

Zaczęłam robić porządki wśród kosmetyków, pogrupowałam, sprawdziłam terminy ważności i zaczęłam się zastanawiać czy to jeszcze pasja czy już powinnam się leczyć.. Jakoś strasznie tego wszystkiego dużo.. pocieszcie mnie, że w Waszych domach jest podobnie..




Jak chcecie recenzję jakiegoś konkretnego kosmetyku widocznego na zdjęciu to śmiało piszcie w komentarzach ;)

czwartek, 20 lutego 2014

Rodzinna Osmoza

Marką OsmozaCare zachwyciłam się już dawno. Był nawet post o ich kremie antybakteryjnym. Oczywiście, jak to ja, napaliłam się straszliwie na tą firmę i postanowiłam wykupił połowę asortymentu. Na pierwszy ogień poszły Antybakteryjne chusteczki do rąk. Kosztują 17,99 zł więc ani mało ani dużo. Mają bardzo estetyczne, BARDZO SZCZELNIE zamykane i bardzo nieporęczne opakowanie. Super, że chusteczki nie wysychają (baaaaaardzo długo), jednak nie wyobrażam sobie nosić je na co dzień w torebce. Mam dla nich jednak inne, idealne przeznaczenie. Ich skład opiera się o alkohol, więc wożę je w podróże. I te małe, i te duże. W moim miejscu pracy raz w tygodniu dezynfekuję nimi klawiaturę i myszkę, natomiast podczas praktycznie każdej podróży wycieram nimi zlewy i inne przedmioty higieny osobistej. Wiem, to trochę natręctwo, ale boję się i po porostu brzydzę niechcianymi bakteriami. Dlatego serdecznie, serdecznie polecam!



Następnym zaskakującym kosmetykiem są Aplikatory do paznokci Clic&Go. Zafascynowała mnie ta technologia, takie proste, a jednocześnie takie pomysłowe! Niby zwykły patyczek, jednak wystarczy go złamać u nasady i nasączy się dobroczynnym płynem. Kosztują 17,99 zł, więc sporo. Mimo, że zachwyca mnie opakowanie, wydajność (jeden patyczek wystarcza na 10 palców), technologia, higieniczność (używasz, rachu - ciachu i wyrzucasz) to nie kupiłabym ich jeszcze raz. Nie widzę żadnego działania w aspekcie usuwania skórek, jak były tak są. Bardziej nawilżone, zmiękczone, mniej widoczne, ale nadal są. Taki pic na wodę.


Pochwalić za to muszę Aplikatory na afty! Kosztują i wyglądają tak samo (nadal zachwyt nad higienicznością!), różnica jest jednak taka, że one działają! Po noszeniu aparatu ortodontycznego zostały mi druty na stałe przyklejone do moich zębów, czasami zdarza im się odginać i wówczas robią mi się bolesne afty, zajadki, nie wiadomo co.. Wyjmuję wówczas jeden aplikator, smaruję obficie, ból znika, a rana goi się w ciągu 2 dni! Wcześniej stosowałam jakieś maści izolujące, chłodzące, przeciwbólowe. Aparaty ortodontyczne (i ich pozostałości) są na tyle paskudne, że upierdliwie nas ranią i tylko te aplikatory sobie z tym radzą. Więc jeżeli masz jakikolwiek problem z rankami w ustach to polecam, polecam, polecam!



piątek, 14 lutego 2014

Infusion - Eliksir Piękności od Yonelle

Dzisiaj przedstawiam Wam moje najnowsze odkrycie: kosmetyki firmy Yonelle. Polecono mi w salonie Yonelle (yonelle.pl/instytut/), który uwielbiam i odwiedzam regularnie. 

Eliksir Piękności jest cząstką serii dla cery dojrzałej. Ma przepiękne opakowanie z wbudowaną pompką. Zresztą cała seria wygląda BARDZO luksusowo, każdy kosmetyk zapakowany jest w delikatny woreczek, natomiast do kremów dodawana jest szpatułka.

Eliksir niestety nie jest najtańszy (139 zł), ale warto go kupić. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że zawiera innowacyjną technologię Nanodysków. Współtwórczyni marki - Małgorzata Chełkowska, napisała o nich nawet doktorat. Chodzi o to, że cząsteczki są zaprojetkowane w formie małych spłaszczonych dysków, dzięki czemu łatwiej przeciskają się między warstwami rogowymi naskórka. Idealnie tak:


Wracając do samego produktu. Po wyciśnięciu na dłoń przeżyłam szok, ponieważ eliksir ma postać przezroczystej bazy pod podkład. Trochę galaretowaty, trochę jakby silikonowy. Niesamowity! Nakładam grubą warstwę na noc i idę spać! Rano moja skóra jest IDEALNIE nawilżona, rozpromieniona, nie ma mowy o podkładzie zostającym w skórkach, ani o łuszczeniu się. Owszem zawiera on substancje odpowiednie dla cery dojrzałej, a moja taka nie jest. Jednak pamiętajmy, że zastrzyk takich substancji w DOBRYM kosmetyku raz na jakiś czas tylko wzbogaci naszą cerę, nie szkodząc jej.
Cała linia kosmetyków dostępna jest na stronie: yonelle.pl/produkty/

Dodatkowo serdecznie zapraszam Was na Facebooka LipstickOnTheMap, trwa tam teraz minirozdanie dla stałych czytelników bloga i profilu, więc chyba dla Was prawda? Polecam serdecznie, szczególnie, że zgłoszeń nie jest dużo, więc jest szansa na nowy kosmetyk :)





środa, 12 lutego 2014

Co kupić na Walentynki? 2/2

Pomysłów walentynkowych ciąg dalszy.. Pisałyście, że są oklepane, jednak wydaje mi się, że są to takie rzeczy, z których absolutnie każdy by się ucieszył. Teraz będzie garstka pomysłów, które kosztują znacznie mniej, czasami nawet nic, ale i tak są urocze!

1. Serduszko życzeń
Pomysł jest bardzo prosty, wymyślamy jakieś 10-20 rzeczy, które uczeszą drugą połówkę i piszemy je na ładnych kolorowych karteczkach. Może to być masaż, obiad, komplement, kwiaty, kino, łyżwy.. Same wiecie ;) Jest to swoisty rodzaj kuponów na daną rzecz, szczególnie, że zawsze jest coś, co uwielbia ta druga połówka, a my niekoniecznie, może warto pokusić się o ich wybór ? Przecież wspólne wyjście na basen nie musi być katorgą, może być frajdą! Wypisane karteczki wystarczy włożyć do ładnego opakowania: ładny słoiczek albo chociaż opakowanie po czekoladkach Lindt (w kształcie serduszka) i prezent gotowy!



2. Zdjęcia
W każdej możliwej formie! Oczywiście możemy zrobić ramkę ze zdjęciami, możemy zrobić kolaż zdjęć w antyramie, ale może także zrobić poduszkę z wybranym zdjęciem, albo koszulkę. Wystylizuj się na pin up, zrób fajne zdjęcie i wydrukuj facetowi na koszulce, na pewno będzie nosił z dumą! Możesz też zamówić specjalny kubek, na którym zdjęcie będzie się pokazywało pod wpływem ciepła. Będzie to spora niespodzianka dla ukochanej osoby! Świetnym pomysłem jest także zrobienie kalendarza z wspólnymi zdjęciami. Miło przypominać sobie fajne momenty z minionych lat!

3. Czekolada
Również polecana w każdej postaci: czekoladki, czekolada rozpuszczalna, czekoladowe founde, czekoladowe markery, czekoladowe masaż i peelingi. Jednak dla mnie numerami jeden są czekoladowe telegramy i czekoladowe figurki. Czekoladowe porsche? Butelka piwa z czekolady? No problem! Powiem szczerze, że takie super propozycje znalazłam tylko na http://chocolissimo.pl/ ale może są jeszcze gdzieś indziej.



4. Standard
Oczywiście mile widziane są wszelkie walentynkowe zachowania. Wspólna kolacja w restauracji, własnoręcznie przygotowana kolacja (najlepiej ze śniadaniem ;)), wyjście do kina, do teatru, na łyżwy, do salonu upiększającego. Można zrobić wszystko, co się chce. Choć może warto zrobić coś szalonego? Skoczyć razem na bungee, pojeździć ferrari, zacząć prawo jazdy kategorii A, zrobić razem coś niezapomnianego!

Może i Walentynki są tandetne, może i są okropne, ale ja osobiście mam wrażenie, że każda okazja do pokazania uczuć jest dobra. Pewnie, powinniśmy to robić codziennie, ale przyznajcie się: kto w tym pędzie ma czas, żeby codziennie zastanawiać się co ukochanej/mu sprawi przyjemność? No właśnie. Postarajmy się by ten dzień był takim oderwaniem od rzeczywistości, pobyciem razem, pogadaniem, spędzeniem czasu inaczej niż zwykle. I dużo miłości, sobie i Wam życzę!





wtorek, 11 lutego 2014

Co kupić na Walentynki? 1/2

Dzisiaj będzie trochę ekshibicjonistyczny wpis. Jest bowiem rzecz, której o mnie nie wiecie.. uwielbiam dawać prezenty. Moim znajomym wymyślałam już mnóstwo rzeczy, szału wręcz dostałam na ich 18ste urodziny. Nie wiem czy się cieszyli, czy bardziej wstydzili, może się sami wypowiedzą? ;))

Walentynki są okazją, na które staramy się wymyślić coś fajnego, a jednocześnie nieprzesłodzonego. Ileż może być wkoło serduszek, bielizny, erotycznych gadżetów. Można przecież wymyślić coś, co jest fajne i wcale nie trzeba wydać na to wiele kasy.. chyba, że się chce ;). Ja w tym roku postanowiłam wybrać się na Walentynki do SPA. Akurat jest weekend więc wydaje mi się, że pomysł jest idealny. Niestety wydatek też nie mały więc postanowiłam pogrupować moje pomysły wg cen.

WYSOKIE CENY
1. Wyjazd do spa/wycieczka
Stanowczo jeszcze nie jest za późno, żeby zorganizować taki wyjazd. Wiele hoteli/spa oferuje specjalną walentynkową ofertę. Spa, do którego my się wybieramy, postawiło na francuski klimat (tutaj możecie znaleźć ich stronę internetową).

(zdjęcie ze strony SPA)

Również zorganizowanie szybkiego wypadu na weekend nie jest bardzo skomplikowane, jedynie drogie. Wystarczy wejść na stronę PolskiegoBusa lub Ryanaira i zarezerwować bilety. :) Hotelu bądź hostelu raczę szukać na booking.com choć wybó miejsca noclegu również zależy od naszego budżetu. Możemy przecież równie dobrze pomyśleć o couchsurfingu!

2. Bilet na koncert
KAŻDY z nas ma koncert, o którym marzy. Jeżeli nasz budżet na to pozwala, to kupmy drugiej połówce kilka godzin muzycznego odlotu. Osobiście polecam Pearl Jam na Openerze. Jednak 23.02 na Torwarze jest również Backstreet Boys i 19.08 ma być Justin Timberlake. Można zawsze wybrać się na koncert bezpłatny np. ACCEPT na Przystanku Woodstock, wtedy sami zróbcie zaproszenia i ładnie zapakujcie ;)

3. Biżuteria
Nikt się nie oprze biżuterii, ważne tylko, żeby wstrzelić się w gust osoby obdarowywanej. Większość sieci jubilerskich ma promocje walentynkowe, warto je sprawdzić i upolować upominki w atrakcyjnej cenie.










4. Playstation
Nie muszę Wam o tym opowiadać, każdy z nas chyba poznał już uroki ruchu przed telewizorem i skoków narciarskich w domu. Niesamowita zabawka dla całej rodziny!! Gwarantuję mnóstwo śmiechu i wiele, wiele nieprzespanych nocy ;)

5. Perfumy
Coś bez czego nie może się obejść ani kobieta, ani mężczyzna. Warto jednak zadbać o to, żeby trafić w gust, osoby uwielbiającej słodkie zapachy nie obdarujemy ciężkim opium.







niedziela, 9 lutego 2014

Powrót w wielkim stylu The Balm!

Właśnie sprawdziłam, nie było mnie miesiąc.. To nie tak, że mi minęło, że nie chciałam - po prostu nie mogłam. Jednak z racji tego, że tylko winny się tłumaczy, ja stanowczo nie będę, tylko przejdę od razu do sedna naszego posta - The Balm!

Firma jest fenomenalna i o tym wszyscy wiemy. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła tego na własnej skórze. Największym minusem tych produktów jest ich cena - żeby przetestować te cztery produkty mam wrażenie, że musiałam obrabować bank. Natomiast największą zaletą jest ich wygląd. Po prostu chce się je kupić, chce się ich używać, chce się mieć je blisko, na własność, we własnej torebce i macać, macać, macać! Mam nadzieję, że nie tylko ja mam takie odczucia bo zacznę się podejrzewać o stany maniakalne, ale jedno jest pewne - uwielbiam pin up. Jest to totalnie kobiecy i totalnie odlotowy styl!


Zaczniemy od najsłabszego ogniwa. Mam wrażenie, że nie jestem zbyt wymagająca w kwestii tuszów. Wystarczy, żeby nadawał kolor i delikatnie pogrubiał rzęsy. Ten jednak nie robi nic. Dobrze, nadaje kolor, ale poza tym nie ma jakiś specjalnych właściwości, a już na pewno nie nadaje się do makijażu pin up z najdłuższymi rzęsami świata.


Róż do policzków Hot Mama! jest naprawdę hot! Na maksa. Delikatnie opalizuje, i pozwala na stopniowe nakładanie. Można nałożyć jedną warstwę i uzyskać bardzo delikatny efekt, a można nałożyć pięć warstw i mieć mocno zarysowane policzki. Jednak jedno jest w nim zaskakujące - mam wrażenie, że jest to jedyny róż, z którym nie można przesadzić. Idealny dla osób, które uczą się obsługi różu, nie znają jeszcze na tyle swojej twarzy, żeby doskonale podkreślić jej zalety i ukryć mankamenty. Delikatny, stonowany, przywraca blask zmęczonej cerze.


Jednak mistrzami przywracania blasku są ci dwaj bohaterowie! Tak, z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że są to bohaterowie. Musze się przyznać, że nie raz zdarza mi się nadużywać dobroci mojego organizmu i wymęczyć go na wszelkie możliwe sposoby. Wówczas moja cera robi się szara, bez wyrazu, a  oczy są bardzo zmęczone. Wtedy do akcji wkracza rozświetlacz. Ma delikatną kremową konsystencję. Jest niesamowicie wydajny, wystarczy odrobina nabrana na pędzel, żeby rozświetlić całą twarz. Osobiście szczególnie skupiam się na oczach (robiąc delikatny makijaż stosuję go zamiast cienia do powiek), nosie i policzkach. Mam wrażenie, że jest to najlepszy rozświetlacz na rynku, a już na pewno jest wart swojej ceny. Oczywiście, dodatkowo wygląda wręcz zjawiskowo!


Ostatnim pomocnikiem w ukrywaniu wszelkich oznak niewyspania jest bronzer Betty-lou Manizer. Również ma niesamowicie delikatną konsystencję, jest jednak dość mocno napigmentowany. Trzeba uważać z jego ilością. Ma za to niesamowitą zaletę - również jest opalizujący, pełen malutkich drobinek odbijających światło, dzięki temu łatwiej nam uzyskać efekt delikatnie opalonej skóry. Kolejny totalnie odjechany produkt, absolutnie wart swojej ceny.


Teraz poproszę wszystkich o brawa dla Magdy, która zgodziła się zostać naszą modelką. Pomyślałam, że tak najłatwiej uda mi się pokazać działanie kosmetyków. Widzicie sami, delikatnie zaróżowione policzki, rozświetlone oczy i odrobinę wymodelowany owal. Zwróćcie jednak uwagę na rzęsy. Magda ma naturalnie długie i gęste rzęsy, więc efekt nie jest tak spektakularny, ale ten tusz naprawdę nie zrobił  jej rzęsami nic.. Jeżeli macie jakieś pytania dotyczące kosmetyków z tej serii to śmiało zadawajcie, dajcie również znać jak Wam się podoba przedstawianie kosmetyków na Magdzie :) Na zachętę publikuję kilka zdjęć z make over posta ;)